MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Artystę zafascynowały konie i piękno ziemi miechowskiej

Rozmawiała Magdalena Uchto
Marek Hołda (na zdj. z prawej) jest 11. laureatem nagrody "Przyjaciel Powiatu", przyznawanej przez starostę miechowskiego. Statuetkę wręczył mu starosta Marian Gamrat.
Marek Hołda (na zdj. z prawej) jest 11. laureatem nagrody "Przyjaciel Powiatu", przyznawanej przez starostę miechowskiego. Statuetkę wręczył mu starosta Marian Gamrat. Magdalena Uchto
Rozmowa tygodnia. Z MARKIEM HOŁDĄ, tegorocznym laureatem nagrody "Przyjaciel Powiatu", o dziadku, który został aresztowany za zabranie sztandaru na pochód i oddelegowany do Miechowa oraz o obrazach w Malborku

- Czuje się Pan "Przyjacielem Powiatu"?

- Wiele z moich najwcześniejszych wspomnień jest o tym, kiedy dziadek, będący wówczas naczelnikiem urzędu telekomunikacyjnego, zabierał mnie ze sobą wyjeżdżając w teren. Często były to dość odległe zakątki ówczesnej Miechowszczyzny. Już w dzieciństwie zdążyłem ją jako tako poznać, a te sceny i widoki obserwowane zza szyb służbowej "warszawy" bardzo mocno utkwiły mi w pamięci. Właściwie, gdyby zaznaczyć na mapie naszego powiatu miejsca moich malarskich fascynacji, to rozłożyłyby się one dosyć równo. Choć najgęściej byłoby w Witowicach koło Charsznicy, które mam za oknem swej pracowni i które maluję już ponad 40 lat i oczywiście w samym Miechowie.

Czy czuję się "Przyjacielem Powiatu" ? Tak. Ale takie moje, dość mocne poczucie przynależności i sympatia do tej ziemi, jej kultury i historii, nie jest chyba czymś wyjątkowym. Myślę, że to bardzo charakterystyczne dla bardzo wielu mieszkańców Miechowszczyzny.

- 3 maja Pan odebrał nagrodę. Wiele lat wcześniej, również 3 maja, Pana dziadek został zatrzymany za nielegalną organizację pochodu. Czy rzeczywiście od tego zdarzenia zaczęła się przygoda Pana rodziny z Miechowem?

- Ściśle mówiąc, to połowy rodziny. Dziadek oraz inni pracownicy poczty w Zakopanem zostali aresztowani głównie za to, że zabrali na ten pochód pocztowy sztandar. Uwolniła ich dopiero bardzo stanowcza interwencja kardynała Adama Sapiehy. Ale dziadek z pocztą w Zakopanem musiał się pożegnać. Jednak, ponieważ był potrzebny jako fachowiec, więc oddelegowano go do Miechowa. To było w roku 1947. Rok później sprowadziła się do Miechowa reszta rodziny, w tym moja Mama. Natomiast
Ojciec wychował się w Miechowie.

- Kiedy był ten moment, że poczuł Pan, iż chce malować?

- Malowałem, a właściwie rysowałem zawsze, odkąd pamiętam. Pierwsze słowo, jakiego się nauczyłem to ... "ołówek". Najbardziej fascynowały mnie konie. Rysowałem je czym tylko się dało i na czym się dało. Ale wkrótce też zacząłem notować to wszystko, co powoli odchodziło w przeszłość i co można było zauważyć mając nawet te kilka, czy kilkanaście lat, czyli sceny z jarmarków, tabory cygańskie, stare chaty i obejścia, a także pejzaże.

Czasem rysowałem ilustracje do przeczytanych książek, najczęściej historycznych. Natomiast raczej nie myślałem, że będzie to głównym moim zajęciem. To przyszło później, dopiero w wieku mniej więcej dwudziestu lat i nie miało wtedy nic wspólnego z tymi wcześniejszymi tematami, a miejsce koni malowanych zajęły te prawdziwe. Do tych pierwszych, dziecinnych jeszcze fascynacji, wróciłem dopiero po paru latach.

- Ziemia miechowska jest głównym tematem Pana prac?

- Obrazy związane z historią i pejzażem ziemi miechowskiej są takim cyklem, który tworzę przez całe życie i pewnie będę go kontynuował, bo zawsze znajdę tu ciekawe i nowe tematy. Zresztą czuję też jakąś mocną, wewnętrzną potrzebę zapuszczania się w tę naszą ciągle mało znaną - jak mi się wydaje - historię i ten krajobraz. Może w tej chwili nie jest to główny temat moich prac, ale kto wie, czy nie najważniejszy.

- Ostatnio gościł Pan z wystawą w Malborku. Mówiono wówczas, że "Bożogrobcy pojechali do Krzyżaków". Jak więc Krzyżacy przyjęli Bożogrobców?

- Malbork to pod względem kultury dość specyficzne miasto. Zamek i to wszystko, co się wokół niego i w nim dzieje, bardzo dominuje i tłamsi - przynajmniej w opiniach tamtejszych twórców - to, co się współcześnie w Malborku tworzy. To jest tak - z jednej strony cieszą się, że mają taki wspaniały zabytek, z drugiej strony nie jest to czymś, co się uznaje za swoje, z czym można się identyfikować.

Przyjęcie mojej wystawy było bardzo ciepłe, choć wystawia się tam dużo, to jednak rzadko goszczą tam twórcy spoza regionu. I jest to dość charakterystyczne. Sytuacja artystów w dzisiejszych czasach, zwłaszcza tych, którzy żyją tylko ze swej twórczości, zbyt wesoła nie jest i większość takich miejscowości dba przede wszystkim o własnych twórców.

Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyła się historia Miechowa i przyznam, że nie spodziewałem się tak wielu pytań na jej temat, a odpowiadanie na nie zajęło mi chyba ponad godzinę.

- Jaką wystawę Pana prac i gdzie będzie można w najbliższym czasie zobaczyć?

- W czerwcu wybieram się na plener w ośrodku jeździeckim "Furioso" w Starych Żukowicach koło Tarnowa. To jest taki plener, w którym uczestniczą artyści zajmujący się głównie tematyką "końską" i to będzie następna, po malborskiej, wystawa z moim udziałem.

Mam kilka pomysłów, które chciałbym zrealizować w drugiej połowie, czy pod koniec roku. Co z tego się uda, to dopiero czas pokaże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski